„Kurę trzeba wypatroszyć, Umyć, spłukać i wymoczyć,
Natrzeć pieprzem i posolić.Bo to kurę już nie boli,
Dać marchewkę, por, koperek Nać pietruszki, zielę, seler.
I gdy kura jest w sam raz, Szybko zamknąć gaz!”
U mnie może nie wyglądało to jak u Smolenia na koloniach:
„- Soliliście kurę? – Poźniej jak się ugotuje.
Patroszyliście kurę? Poźniej…. jak się ugotuje” ale wyzwaniem powitał mnie dzień w którym trzeba było ugotować rosół. Nie bulionik, nie zupkę krem, tylko porządny rosół. Czy wyszedł porządny nie mnie oceniać. Nie będę się też spierać przy żadnej z technik, czy filozofii bo dopiero jak wszystkie poznam to będę mieć coś do powiedzenia. Przepis „od Mamy” z kilkoma swoimi dziwactami 😉 w opinii jednych za słony, w opinii innych niedoprawiony, więc średnia wychodzi nie najgorsza 😀
Składniki:
udko kurczaka
kawałek rosołowego „gnata” (szponder)
1 nieduza marchewka
kawałek korzenia pietruszki
gruby plaster selera
1 mała cebulka
kawałek pora
przyprawy: sol, pieprz
Sposób wykonania:
Mięso umyć w letniej wodzie. Włożyć do garnka, zalać zimną wodą.
Zanim zacznie wrzeć, zebrać szumowiny. Wrzucić pieprz, ziele angielskie, listek laurowy.
Cebule nadziać na szpikulec – ewentualnie widelec i opalać palnikiem (można pominąć). Uważać żeby nie podaplić wszystkiego dookoła 🙂
Po jakiejś godzince dorzucić ją do wywaru, dodać również seler,
marchewkę,
pietruszkę
i por.
Kiedy rosół gotuje się conajmniej 2 godziny, wyciągnąć mięso, warzywa (marchewkę pokroić w kostkę) i uzupełnić wodą do pełna. Na tym etapie można posolić i powegecić do smaku.
Podawać z makaronem, zieloną pietruszką i marchewką.
Smacznego!